piątek, 30 marca 2018

Życie bez końca



Życie bez końca

przez chwilę niebo zatrzymało się nad drzewami
jak wiele lat temu nad Golgotą
ciało dziewczyny opadało powoli na ziemię
brocząc krwią
użyźniło glebę pod nowy zasiew 
na życie bez końca
pomału gasły źrenice
błyszczące lustra błękitnego nieba
będą oglądać najpiękniejszą Twarz
upływały z niej myśli i modlitwy
na miękkim posłaniu z butwiejących liści
a  zimne powietrze drgało od urywanego oddechu

nie ścigała się z nikim
uciekała  (tak jak i my dziś)
przed pokusą bycia jedną z wielu
dla których ważniejsze były
nieprzerwane tętno i powrót do domu
uciekając zdeptała swój strach
i pragnienie spokoju

i wcale nie umarła
bo żył w niej Ktoś o wiele mocniejszy
jeszcze tej nocy narodziła się nowa gwiazda
świecąca Jego blaskiem




niedziela, 11 marca 2018

Róża

Róża

rozsmaruję na chlebie
twoją nadzieję
razem z przetworzonym tłuszczem
jakiegoś biednego zwierzęcia
odurzę cię czarną kawą
i położę między nami
różę
cieszmy się
jest wspaniale

czwartek, 8 marca 2018

Żywioł

Żywioł

parzysz mnie w usta gdy szukam
smaku z najwcześniejszych wspomnień
gorąco cię zapewniam że to nic
 że dziś nie wzejdzie słońce

ochładzasz mi skronie wyważone
od środka przez niecierpliwe myśli
patrzę w twoje głębokie i wzburzone
ciemnoniebieskie oczy

czuję jak rosną we mnie twoje plany
na przyszłość ostrymi korzeniami
lecz może zasieją się w tobie
niewinne wątpliwości

przeganiasz ze nie pragnienia
które nie mogą się spełnić
owiewasz chłodnym powiewem
rozgorączkowane nadzieje

jesteś
moim Żywiołem


Podróż do miasta


Podróż do miasta

dziś znowu przemierzyłam
tę samą ulicę
 która nie jest
moją wiejską drogą wśród trawy
zaśpiewał mi natrętnie tuż przy uchu
ptak zamieszkujący budkę
sygnalizacji świetlnej
na pożegnanie łaskawie zaświecił
zielonym nieprzekrwionym  okiem
spotkałam po drodze starą znajomą
udała że mnie nie poznaje
nie pomogła mi dźwigać
ciężkich plastikowych skarbnic
nowo nabytych zdobyczy cywilizacji
jak zwykle nic nie zjadłam
w tej stolicy
astmy alergii i rozrywek kulturalnych
za bardzo zazdroszczę
mijającym mnie
anemicznym nosicielkom
drogich ubrań i znamion
pewności siebie
wydałam dużo pieniędzy
krztusząc się naturalnymi powiewami wiatru
wyprodukowanego i przetworzonego
przez wysokiej jakości klimatyzator
powoli wysypywałam z torebki
drobne monety i okruchy zażenowania
pośpiesznie modląc się
by starczyło mi na bilet
do mojego trzeciego świata